Rapport zwycięża w Belgradzie!

Richard Rapport. W tle prezes Serbskiego Związku Szachowego Dragan Lazić. /fot. Mark Livshitz

Drugi turniej cyklu FIDE Grand Prix zakończył się zwycięstwem Richarda Rapporta, który tym samym niemal pewny jest awansu do Turnieju Kandydatów. Jak przebiegły belgradzkie zmagania?

Faza grupowa

Węgierski arcymistrz miał za rywali Vidita Gujrathi, Alexei’a Shirova i Vladimira Fedoseeva. Z początku to Indus wydawał się faworytem do awansu – jedynie on i Anish Giri w grupie B zdołali zacząć turniej od dwóch zwycięstw. Dokonała się jednak niespodziewana rzecz, albowiem Rapport w obu partiach ograł Vidita! Tym samym w pewny sposób awansował do finału.

Anish Giri nie popełnił błędu swojego kolegi ze Wschodu i zgromadzonego kapitału nie oddał nikomu już do końca fazy grupowej. Zarówno Amin Tabatabaei, jak i Nikita Vitiugov nie zdołali nawiązać walki z Holendrem i zajęli dzielone drugie miejsce. Najmniej punktów zgromadził Pentala Harikrishna, lecz co ciekawe, czołowy zawodnik Polonii Wrocław jako jedyny nie przegrał z Girim.

Pentala Harikrishna /fot. Mark Livshitz

Jedynie dwa zwycięstwa padły w grupie D, która wydawała się być grupą śmierci: Maxime Vachier-Lagrave, Shakhriyar Mamedyarov, Yu Yangyi i Alexandr Predke. To Rosjanin (który jako pierwszy, jeszcze przed startem turnieju poprosił o występowanie pod neutralną flagą FIDE) był sprawcą obu rezultatywnych partii – raz przegrał z MVL (dzięki czemu Francuz awansował) i raz wygrał z Yu Yangyi.

Największe emocje były w grupie A – w obliczu serii porażek Alexandra Grischuka i remisów Etienne’a Bacrot, o awans walczyli jedynie Sam Shankland i Dmitry Andreikin. W ostatniej rundzie Shankland i Andreikin mieli równą ilość punktów. Sam widząc, że Andreikin stoi zdecydowanie gorzej w partii z Bacrot, podpisał remis z Grischukiem i zaczął przygotowywać się do dogrywek. Zwycięstwo Bacrot dawało dogrywki Francuza z Amerykaninem, remis w partii powodował, że bylibyśmy świadkami dogrywek między Shanklandem a Andreikinem. Jednak… Bacrot pokrzyżował plany Shanklanda! Z kompletnie wygranej partii przeszedł do skomplikowanej pozycji (która według komputera była jeszcze równa), lecz i tak Francuz zdołał to przegrać!

Sam Shankland /fot. Przemysław Nikiel

Półfinały

Od teraz mogliśmy oglądać jedynie czwórkę zawodników: Andreikin mierzył się z Girim, a Rapport z Vachier-Lagrave’m. Zdecydowanie bardziej interesujący wydawał się drugi półfinał, w którym, ku zaskoczeniu samych zawodników, Rapport zdołał wygrać białymi w pierwszej partii w ukochanym debiucie Francuza, czyli obronie Grunfelda.

Analizę od razu po pierwszej partii z Richardem Rapportem przeprowadził Michał Kanarkiewicz:

W rewanżu, przyparty do muru Maxime pokazał pazury i niezwykle zajadle atakował Rapporta. Niestety dla fanów rapidów i blitzów, Francuz pomylił się w niedoczasie, dzięki czemu Richard mógł popisać się swoją techniką i utrzymał remis.

Drugi mecz półfinałowy był bardziej wyrównane. Obie partie kończyły się remisami, choć stało się to na prośbę Anisha – Holender zagrał „nie w swoim stylu” i poświęcił skoczka na f7, zamiast spokojnie odejść i cieszyć się wygraną pozycją. Dogrywki stały się więc konieczne do wyłonienia finalisty.

Pierwsza partia była… dziwna. Andreikin w debiucie zużył aż 7 minut, gdy Giri grał praktycznie od ręki. Stanęła pozycja przyjemniejsza dla czarnych, lecz wtedy panowie zgodzili się na remis. W drugiej partii rapid walka była krwiożercza i znów Giri po niej mógł powiedzieć najbardziej szachowe zdanie, z którym możemy się utożsamiać: „miałem wygraną”. Andreikin na ostatnich sekundach wrócił z długiej podróży i zdołał wygrać!

Finał

Pierwsze starcie Andreikin-Rapport było niezwykle senne. Panowie zagrali 17 ruchów w 15 minut, wymieniając niemal wszystko. Zostawili sobie po białopolowym gońcu i wieży… i dopiero teraz zaczęli myśleć. Mimo 40 minutowego namysłu nad ruchem 18. Andreikin nie znalazł okazji do przechytrzenia rywala i partia zakończyła się rozejmem. Jak dowiedzieliśmy się po partii – w noc przed partią do Belgradu miała przylecieć rodzina Dmitry’ego, jednak z uwagi na alert bombowy, lot był opóźniony o 7 godzin. Andreikin zamiast odebrać swoich najbliższych o 22 na lotnisku, czekał do 5 nad ranem, co tłumaczy jego niemrawą grę tego dnia.

Dmitry Andreikin /fot. Mark Livshitz

Partia rewanżowa miała jednak zdecydowanie inny charakter. Obaj zagrali niezwykle dynamicznie debiut i szukali swoich przewag. Dwóch finalistów finezyjnie odpierało wzajemnie swe groźby i ataki. Sytuacja wydawała się być opanowana, już zaczęli powtarzać pozycję, gdy w niedoczasie Rapport zdecydował się kontynuować grę. Obaj musieli policzyć długi i nieintuicyjny wariant, który zostawiał kompletnie niebronionego i osamotnionego białego króla na polu f1, gdzie… nic mu nie groziło! Lepszy w swych kalkulacjach był Węgier i to on wyszedł z tarczą z tego pojedynku.

Wedle Chess by the Numbers, dzięki zwycięstwu w Belgradzie, Richard Rapport ma 92% szans na awans do Turnieju Kandydatów.

Państwo Jovana i Richard Rapportowie. Węgier kilkukrotnie podczas turnieju podkreślał jak ważną osobą jest jego żona. Oboje mieszkają od kilku lat w Belgradzie, stąd też popularność Rapporta wśród kibiców belgradzkiego turnieju. /fot. Mark Livshitz

Szczęście uśmiechnęło się do Węgra, albowiem w ostatnim turnieju w Berlinie będzie grupa śmierci: Hikaru Nakamura, Levon Aronian i Dmitry Andreikin zmierzą się ze sobą w grupie A. Każdy z nich ma szanse na awans do Turnieju Kandydatów, należy tylko i aż wyjść z grupy. O tym kto tego dokona dowiemy się już za dwa tygodnie.

Prosto ze słonecznego Belgradu pisał dla Państwa Jan Kozak.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*