Organizacja turniejów szachowych nie zalicza się do rzeczy prostych. Podróżowanie po turniejach również wiąże się z szeregiem niewiadomych… Opisanie tej tematyki mogłoby zająć całą książkę, jeśli nie dwie 🙂 …ale dziś chciałbym zwrócić uwagę na jeden szczególny aspekt.
W życiu zagrałem ponad 100 turniejów tempem klasycznym w kilkunastu różnych krajach, więc mam nadzieję, że moje obserwacje mogą być pomocne. Tekst dedykuję ambitnym organizatorom dużych turniejów, ale lokalni organizatorzy również powinni przeczytać.
Nie ma turnieju szachowego bez szachistów. Tego faktu nie da się zanegować, ale to, że coś jest banalne nie oznacza, że wszyscy to dostatecznie rozumieją. Zatem po kolei: Żeby szachiści na dany turniej przybyli – po pierwsze(!) muszą się o nim dowiedzieć, a po drugie muszą przekonać się żeby tam się wybrać. O ile zauważam pewne działania co do drugiego punktu, to pierwszy się kompletnie zaniedbuje! Ileż razy dowiadywałem się o jakimś turnieju dopiero jak trwał, albo się już skończył.
Często organizatorzy myślą, że duże nagrody przyciągną masę graczy. Oczywiście, im większe nagrody tym atrakcyjniejszy turniej i w efekcie musi być więcej chętnych – ale samo to, przyciągnie jakąś garstkę silnych zawodników, którzy powalczą o kasę. Potem znajdą się tacy, co zobaczą, że będą mogli zagrać z kimś mocnym i to ich zachęci, ale wiara, że przy takiej skali uda się poprzez marketing szeptany uzyskać 'efekt kuli śnieżnej’ jest najzwyczajniej myśleniem życzeniowym. W efekcie mamy turniej z kilkunastoma świetnymi nagrodami, a przyjeżdża dwadzieścia osób. Jest to wstyd. Być może niektórzy z Was stwierdzą, że się czepiam, bo „dobrze, że cokolwiek się dzieje”, ale odpowiadam – niestety nie. Lokalne władze, sponsorzy czy ktokolwiek inny może to zauważyć i wpłynie to raczej na postrzeganie szachów jako niewartą inwestycji grę świetlicową, a nie grę królewską. Drugiej szansy może przez to nie być.
Wiele osób zauważa, że np. na turniejach w Czechach nagrody są znacznie niższe niż w Polsce, ale uczestniczy tam dużo więcej zawodników różnego szczebla z przeróżnych krajów. Czy miasta naszych południowych sąsiadów są atrakcyjniejsze, czy jest tam taniej, czy z Afryki łatwiej tam dojechać niż do Polski, a może piwo jest tam smaczniejsze? Osobiście zgodziłbym się z ostatnim, ale czy jest to czynnik decydujący? 😉 Powodów jest oczywiście jak zawsze wiele. Za sukcesem stoi wieloletnie wypracowywanie marki, budowanie bazy klientów, co ciężko przeskoczyć w krótkim czasie. Jest też sporo innych prostych spraw, które u nas nie są praktykowane jak np. rozdawanie mapek, gdzie zaznaczają drogę z sali gry do hotelu. Ale o zbiorze tego typu dobrych praktyk napiszę może innym razem.
Wróćmy zatem do głównego wątku – sprawy fundamentalnej czyli – jak sprawić aby potencjalni gracze dowiedzieli się o turnieju? Oto zbiór bardzo podstawowych wskazówek:
- Konieczne jest sporządzenie komunikatu (w kilku językach jeśli jest to turniej międzynarodowy).
- Dużym plusem jest przejrzysta strona internetowa.
- Aktualizowanie na bieżąco listy startowej zawodników, aby np. inni potencjalni chętni mogli odnaleźć tam swoich znajomych.
- Budowanie bazy klientów, którym można co roku rozsyłać informacje (oczywiście budowanie takiej bazy zajmie trochę czasu zanim przyniesie spodziewane efekty).
- Promocja na innych, zaprzyjaźnionych turniejach (można np. rozłożyć komunikaty, rozdać ulotki itp.).
- Rozesłanie informacji do stron z kalendarzem turniejów czy też portali szachowych (np. do infoszach!).
- Promocja w mediach społecznościowych choćby poprzez stworzenie wydarzenia na facebooku.
- Polecam bardzo także robienie zdjęć (nawet amatorskich) i publikowaniu ich na stronie czy mediach społecznościowych. Mimo iż obecnie problem analfabetyzmu nie istnieje, to obrazki wyrażają więcej niż tysiące słów 😉
- Po nawet najbardziej udanym turnieju natomiast nie wolno spocząć na laurach jeśli myślimy o kolejnej edycji. Raport z turnieju wraz z fotografiami, skomentowanymi partiami itp. powinien trafić do wszelkich portali internetowych, czasopism itd.
Jest oczywiście jeszcze tak wiele innych pomysłów na wymienienie których spędziłbym wiele godzin… I trzeba działać na każdym możliwym froncie, ale skupiłem się dziś na punktach, które nie wiążą się z poważnymi kosztami, gdyż niezastosowanie się do nich w mojej opinii jest zwykłą niedbałością 🙁
Z przykrością muszę stwierdzić, że poza kilkoma wyjątkami poziom promocji szachowych wydarzeń w Polsce jest na bardzo niskim poziomie. Potęga Internetu w XXI wieku powinna być bardziej doceniana – naprawdę wystarczą jedynie chęci! Ze swojej strony chciałbym dorzucić małą cegiełkę i pomóc ulepszać świat 😀 W imieniu portalu infoszach mogę oficjalnie zadeklarować pomoc wszystkim organizatorom, którzy tylko wyrażą taką chęć, bo „do tańca trzeba dwojga”. Na chwilę obecną nasz fanpage liczy 1100 fanów, a naszą stronę odwiedza kilkaset osób dziennie – wykorzystujmy ten potencjał wspólnie 🙂
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis