Miesiąc temu (dokładnie 29 listopada) wyruszyłem na dłuższą wyprawę do Chorwacji. Po raz pierwszy w życiu postanowiłem zagrać dwa turnieje z rzędu bez wracania do domu 🙂 Najpierw rozegrałem turniej w Zagrzebiu, gdzie zająłem takie miejsce jaki miałem numer startowy. Cytując klasyka, „tak średnio bym powiedział”. Pomiędzy turniejami miałem dzień przerwy, w sam raz na dojazd do Zadaru – popularnego miasta wypoczynkowego nad Morzem Adriatyckim. I tutaj się zaczęło…
Turniej był dość silny, grupa A była dla zawodników od rankingu 2200, a ja miałem dopiero 14 numer na liście startowej. Z odrobiną szczęścia w jakiś sposób udało mi się wygrać pięć pierwszych rund. W piątej rundzie pokonałem lokalnego arcymistrza S.Martinovica (2583), na którego udało mi się wykorzystać bardzo ciekawą nowinkę debiutową w partii angielskiej. Z wynikiem 5/5 wiedziałem, że potrzebuję jakieś 1.5 pkt z 4 rund, aby uzyskać normę arcymistrzowską. Presja sprawiła, że w dwóch kolejnych partiach mając dobre pozycje zagrałem dość nerwowo i obie partie przegrałem na własne życzenie…
Mając nadal świetny wynik 5/7 i ranking uzyskany około 2600 czułem się bardzo źle (mimo iż nigdy wcześniej nie miałem tak dobrego wyniku po 7 rundach!). Kojarzenie 8 rundy – czarnymi z belgijskim arcymistrzem ukraińskiego pochodzenia V.Malakhatko – nie napawało mnie optymizmem. Potrzebując do normy 1.5/2 najchętniej bym tę partię zremisował i powalczył białymi o pełen punkt w ostatniej rundzie. Ale po pierwsze, w tym turnieju nie wolno było w ogóle proponować remisu, a po drugie Malakhatko mając mniej punktów ode mnie (4.5/7) z pewnością chciał zagrać na wygraną białymi. Te fakty zmieniły moje nastawienie do partii i postanowiłem sam zagrać bardzo agresywnie. Był to przełomowy moment dla mnie i analizą tej partii chciałbym się z Wami podzielić 🙂
Wygranie partii z tak doświadczonym przeciwnikiem na nowo podniosło moje morale. W ostatniej rundzie potrzebowałem białymi jedynie remisu, aby zdobyć normę arcymistrzowską. „Problemem” był ponownie zakaz proponowania remisu, więc byłem zmuszony do gry na wygraną, bo łatwiej jest remisować z pozycji siły 😀 I tak też się stało. Uzyskując dużą przewagę zdecydowałem się na wariant, gdzie wymieniliśmy prawie wszystkie figury i remis był nieunikniony.
Po partii kiedy już emocje opadły, trochę szkoda mi było, że nie wygrałem, gdyż to przypieczętowałoby również zwycięstwo w całym turnieju. Ku mojemu zdziwieniu wyniki na innych szachownicach ułożyły się w taki sposób, że jednak remis wystarczał mi również do zdobycia pierwszej nagrody! Jest to niewątpliwie mój największy sukces w dotychczasowej karierze szachowej 🙂
Szczegółowe wyniki: http://chess-results.com/tnr317602.aspx?lan=1&art=1&rd=9&turdet=YES&flag=30&wi=984
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis