Czy przegrana zawsze jest zła?

Pewnie każdy z Was ma na koncie kilka przegranych partii. Jedni znoszą porażki lepiej, inni gorzej, ale myślę, że najważniejsze jest to, co z takową porażką zrobimy.

***

Kiedy porażka najbardziej boli?

Odpowiedź jest prosta: kiedy najbardziej zależy nam na wygranej. Nie każdemu zależy co prawda na wygrywaniu prestiżowych turniejów, takich jak: Mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Województwa czy silne memoriały. Czyimś celem może być pokonanie rodzica, kogoś z rodzeństwa, innego członka rodziny, kolegi, koleżanki, kogoś, kogo kojarzymy tylko z twarzy lub nazwiska. Dla każdego sukces oznacza coś innego.

Natomiast gdy już siadamy przy szachownicy, nieważne z kim gramy, chcemy wygrać. Problem w tym, że nasz przeciwnik ma dokładnie ten sam cel. Posiadamy tylko 1 punkt do podziału, a nie zawsze chcemy się nim dzielić – wtedy ktoś musi przegrać.

Rankingi nie grają

Ja osobiście nie mam problemu w graniu z lepszymi zawodnikami, ale z tymi słabszymi rankingowo owszem. Dlaczego? Ponieważ czuję presję, gdy gram z niżej notowanymi zawodnikami.

Gdy przegram z kimś słabszym to przypominam sobie, jak ja zdobywałem wyższe kategorie lub ranking FIDE. Wygrywałem z lepszymi. Oni musieli czuć to samo co ja. Nie ma więc co się załamywać. Trzeba się „ogarnąć” przed następną partią, bo i tak wyniku poprzedniej się nie zmieni. Nic Ci nie da rozmyślanie podczas partii: „A co by było gdybym zagrał…”. Trzeba się skupić na aktualnej grze. Moim zdaniem najlepiej analizować partie „świeżo” po turnieju, kiedy jeszcze pamiętamy, dlaczego coś zagraliśmy. Złym pomysłem jest nieanalizowanie partii. Jeszcze nie miałem turnieju, którego partie bym przeanalizował, czego bardzo żałuję. Podczas kwarantanny zacząłem analizować swoje partie rozgrywane w internecie. Ale o tym dlaczego żałuję, że nie analizowałem swoich partii i uważam takie turnieje za stracony czas, powiem później.

Jak poradzić sobie z porażką na turnieju?

Żeby zagrać w turnieju inwestujesz czas i pieniądze. Nie tylko na samych zawodach, ale również przygotowując się do nich. Wtedy zawsze się chce zagrać jak najlepiej. A jeśli można wygrać nagrody, np. pieniężne, motywacja (bądź presja) wzrasta. Jeżeli pójdzie nam gorzej niż oczekiwaliśmy, zawsze pojawia się jakiś żal. Tak jak już wspominałem, nie da się zmienić wyniku partii. Jeśli poszło Ci źle, nie należy się nad tym załamywać. Jeśli jednak wciąż myślisz o tym, jak mogłeś przegrać taką partię, to wyjdź na zewnątrz, przejdź się, zrób głęboki, długi wdech i jeszcze dłuższy wydech. Poczekaj, aż się uspokoisz. Działa to też w drugą stronę. Jeżeli uda Ci się wygrać i jesteś z tej partii tak szczęśliwy, a masz zaraz grać kolejną, to naciesz się zwycięstwem, ale też szybko ochłoń, żeby podejść do partii „na maksa” skupionym. Jest jeszcze jeden przypadek, kiedy trzeba zachować zimną krew – podczas partii. Dopóki jeszcze zawodnicy grają wszystko jest możliwe. Ty, tak jak i Twój przeciwnik, możecie popełnić jeszcze dużo błędów przed końcem partii, dlatego należy być skupionym aż do ostatniego posunięcia. Ale…

Porażka wcale nie jest taka zła…

…o ile coś z niej wyniesiemy. Chodzi o to, by wciąż nie popełniać tych samych błędów.

„Ale skąd mam wiedzieć jaki błąd popełniłem?”

Dlatego właśnie należy analizować swoje partie. Wtedy możesz sprawdzić, w którym momencie tracisz przewagę i/lub twój przeciwnik ją zyskuje.

Moja historia

Zacznijmy od tego, że trenować zacząłem dopiero od kwietnia tego roku. Do tej pory spontanicznie chodziłem do szkółki szachowej i od czasu do czasu grałem w turniejach. Kiedy jechałem na turniej marzyło mi się zajmowanie wysokich lokat w turniejach. Gdy mi się udawało, cieszyłem się i uważałem, że dobrze gram. Zaś po przegranych, czułem niedosyt. Wiedziałem, że ci, którzy stawali na podium, zaczynali grać w szachy wcześniej ode mnie. Gdy oni już trenowali po kilka godzin dziennie, ja jeszcze nie wiedziałem, że szachy istnieją.

O szachach dowiedziałem się w zerówce, gdy jeden z kolegów przyszedł, postawił szachownicę, wytłumaczył zasady i zagrał ze wszystkimi. Bardzo mi się ta gra spodobała. W pierwszej klasie były już organizowane dodatkowe zajęcia szachowe i wtedy zagrałem w moim pierwszym turnieju. Oczywiście był on zamknięty i grali na nim tylko uczniowie mojej szkoły. O ile dobrze pamiętam, zająłem czwarte miejsce. Przegrałem tylko jedną partię. Całą resztę wygrałem na… nieprawidłowe ruchy. No tak. Wtedy umiałem tylko przestawiać figury i liczyć na to, że przeciwnik zrobi (wtedy jeszcze trzy) nieprawidłowe posunięcia. Potem w drugiej i trzeciej klasie szachy były moim przedmiotem obowiązkowym. W trzeciej klasie dołączyłem do szkółki szachowej i chodziłem na zajęcia szachowe raz w tygodniu po dwie godziny. W domu nic dodatkowo nie robiłem. A cała reszta, która teraz zajmuje wysokie miejsca, sumiennie trenowała. Gdy dowiedziałem się, jak oni trenują z zapałem leciałem również rozwiązywać zadania. „Sumiennie” rozwiązywałem takie zadania z książek szachowych maksymalnie dwa dni, a potem długo, długo nic. I tak co pół roku, rok – słomiany zapał.

A teraz wrócę do turniejów, w których grałem. Można w sumie moje granie opisać jednym zdaniem: „Grałem, aby grać”. Wracałem z turnieju z uśmiechem, albo bez, na twarzy i tyle. Nie analizowałem moich partii, tylko szedłem na kolejny turniej licząc, że będzie lepiej, ale tak nie było. Wydawało mi się, że grając w turniejach i raz w tygodniu chodząc na zajęcia szachowe, będę grać lepiej. Może minimalnie, ale nigdy bym nie osiągnął nic wielkiego. Zaś jeśli chciałem coś osiągnąć to MUSIAŁEM trenować, a przede wszystkim analizować własne partie. Tak więc, jeździłem z turnieju na turniej i ciągle popełniałem te same błędy. Wciąż grałem tak samo. W pewnym momencie zmieniłem debiuty. Zamiast e4 zacząłem grać c4, żeby nie musieć się uczyć tych wszystkich debiutów, a zamiast e5 -> e6. Może miałem trochę lepsze wyniki, ale to wciąż było za mało. Oprócz tego, że nie analizowałem własnych partii, nie obejrzałem żadnej partii utytułowanego zawodnika poza zajęciami szachowymi.

Całe szczęście przyszła kwarantanna. Dowiedziałem się o Infoszachu i o tym, że organizuje turnieje, a dokładniej GP Infoszach. Znalazłem też Twitcha, na którym Infoszachiści transmitowali na żywo I GP Infoszach. Potem przez przypadek znalazłem Dawida Czerwa. Zdecydowałem wtedy, że też chcę streamować i już 4 kwietnia odbył się mój pierwszy live. Może i trwał tylko 10-15 minut, ale to był przełom w mojej „karierze” szachowej i streamerskiej. Potem znalazłem innych polskich, utytułowanych, szachowych streamerów. Im dłużej oglądałem ich streamy, filmiki na YT lub czytałem ich blogi, tym bardziej przekonywałem się, że taki poziom w ogóle jest możliwy. Do tej pory nie widziałem żadnego utytułowanego gracza i, tak jak już wspominałem, nie widziałem ich partii, więc było to dla mnie czymś zupełnie nowym, nieznanym.

Sumiennie od poniedziałku do piątku, przed lekcjami, robiłem jedną godzinę porannej taktyki i rozwiązywałem zadania z chess.coma. Po prawie czterech miesiącach wreszcie sięgnąłem po moje szachowe książki, których się do tej pory sporo nazbierało. Dotychczas więcej kupowałem niż trenowałem, ale i tak cieszę się, że nie zmuszałem siebie do sumiennego treningu. Pewnie zrezygnowałbym z szachów. Żałuję jedynie, że oczekiwałem wysokich wyników na turniejach. Tak na prawdę do tej pory grałem jedynie dla rozrywki, ale teraz postawiłem sobie cele szachowe i je tutaj wymienię:

  • do następnych wakacji przekroczyć próg 1600 FIDE (aktualnie mam 1229 FIDE w klasyku)
  • w tym roku znaleźć się w pierwszej 10 na Mistrzostwach Województwa
  • za rok znaleźć się na podium na Mistrzostwach Województwa

Dodatkowo, gdy dowiedziałem się o Infoszachu chciałem do niego należeć, ale uznałem to za niemożliwe. Bo dlaczego niby miałbym być Infoszachistą. Jednak pewnego dnia napisałem, że, o ile to możliwe, chcę dołączyć do Infoszachu i od razu tego pożałowałem. Wiedziałem, że mnie nie przyjmą. Byłem na 100% pewien, ale po krótkiej konwersacji dowiedziałem się, że rozpatrzą to i oto jestem. Nieświadomie spełniłem jeden z moich celów.

Teraz, na podstawie moich doświadczeń, wymienię punkty, które trzeba spełnić, żeby grać lepiej:

  1. Trenuj

Przede wszystkim musisz trenować, ale nie rób tego dla mamy, taty, babci, dziadka, ani dla nikogo innego. Musisz to robić dla siebie i robić to przede wszystkim z pasją. Zanim weźmiesz się za szachowy trening zadaj sobie te pytania: Dlaczego trenuję?, Co chcę osiągnąć?/Jaki jest mój cel? Gdy na nie odpowiesz, będziesz wiedział, czy rzeczywiście masz jakiś cel, dla którego chcesz się poświęcić. Tak jak już wspominałem, nie musi to być tytuł mistrza świata, kraju, województwa, miasta. Może to być zwycięstwo z jakąś konkretną osobą. Teraz w zależności jaka będzie Twoje odpowiedź, dobierz do tego adekwatny trening. Jeżeli Twoim celem szachowym jest pokonanie taty, to nie będziesz trenować czterech godzin dziennie, a wystarczą na przykład dwie godziny tygodniowo. Oczywiście zawsze lepiej trenować więcej niż mniej. Za to, jeżeli chcesz zostać Mistrzem Polski, to nie będziesz poświęcał tylko dwóch godzin tygodniowo szachom. Będziesz musiał trenować codziennie po kilka godzin – nie wiem ile dokładnie. Jeszcze raz przypominam, trenuj tylko dla siebie. Jeśli ktoś Cię do tego zmusi, to nie będzie żadnych efektów. W pewnym momencie i tak porzucisz szachy, bo nie będzie Cię to interesowało. Za to, jeżeli będziesz robił to z pasją, to sam będziesz wiedział, ile czasu poświęcić na trening i nie będzie to siedzenie przed szachownicą, byle przesiedzieć, a konkretna praca.

A jak może wyglądać trening?

Możesz rozwiązywać zadania lub przerabiać różne tematy z książek szachowych.

Jeśli masz problem ze zorganizowaniem się, to zapisz się na zajęcia do grupy adekwatnej do Twojego poziomu. Jeżeli zajęcia grupowe nie spełniają Twoich oczekiwań, poszukaj indywidualnego trenera.

  1. Analizuj

Gdy skończy się turniej usiądź przed szachownicą z zapisem i przeanalizuj partie, nawet te wygrane, bo mimo że wygrałeś, to mogłeś popełnić jakiś błąd. Najpierw analizuj samemu, bez pomocy komputera, a dopiero potem korzystaj z jakiegoś programu. Dlaczego nie od razu z komputerem? Bo jest duże prawdopodobieństwo, że Twoja analiza będzie wyglądała następująco:

Skoro komputer pokaże mi wszystkie najlepsze ruchy, to ja nie będę musiał myśleć. W takim razie szybko zobaczę partię, zobaczę co zrobiłem źle i będę miał to z głowy.

I nic z tego nie wyniesiesz. Prześledzisz tylko propozycje od komputera, a przecież grasz z ludźmi. Czym różni się człowiek od komputera? Człowiek może i nie myśli tak szybko jak komputer i nie widzi wszystkich ruchów, ale w zamian jest kreatywny. Często ruch, który jest głupi dla komputera może okazać się dużym problemem dla człowieka i na odwrót. Dlatego nie polegaj tylko na komputerze.

Umiesz liczyć? Licz na siebie!

  1. Ruszaj się

Ruszać się? Tak! Wysiłek fizyczny jest równie ważny jak wysiłek umysłowy. Chodzi o kondycję. Jeśli grałeś w kilkudniowych turniejach, gdzie partie mogą trwać po kilka godzin, to wiesz, jak bardzo są męczące. Ja może i nie jestem na jakimś wysokim poziomie, ale wiele razy wracałem z turnieju wycieńczony. Pamiętam, jak moi koledzy mówili, że w szkole powinni zwalniać osoby jeżdżące na zawody sportowe, z dnia przed zawodami i dnia po nich. Powiedziałem, że szachistów również. Zakończyło się to… śmiechem. Bo tym, co nie grają w szachy, nie jeżdżą na turnieje, wydaje się, że to tylko przestawianie bierek. Niestety tak nie jest i turnieje szachowe są równie męczące, co inne zawody sportowe. Dlatego potrzebna jest kondycja. Po wysiłku umysłowym najlepiej odpocząć aktywnie.

Ale jak to odpocząć, męcząc się?

Otóż już wyjaśniam. Po wysiłku umysłowym na pewno nie będziesz czytać książek, oglądać telewizji, czy grać na komputerze, itd. Zostaje albo leżeć i nic nie robić, albo się poruszać. Zdecydowanie lepiej wybrać drugą opcję. Wiele razy słyszałem, że ruch wspomaga pracę mózgu. Wystarczy, że pójdziesz na spacer, ale można też pobiegać, pójść na rower, czy popływać w basenie. Jakakolwiek aktywność fizyczna dobrze zrobi.

Podsumowanie:

Q: Czy przegrana zawsze jest zła?

A: Nie, ale jeśli wyciągnie się z niej wnioski i nie popełni się tego samego błędu.

Co zrobić, żeby grać lepiej:

  1. Trenuj
  2. Analizuj
  3. Ruszaj się

1 Komentarz

  1. Świetny artykuł Pawle. Porażki są bolesne, zwłaszcza z teoretycznie słabszymi graczami (ale dobrze powiedziałeś, że kiedyś to my byliśmy po tej stronie) i taka, gdzie całą grę miałeś przewagę, ale nie dostrzegłeś wygranej lub popełniłeś duży błąd. Jeśli naszym celem jest być coraz lepszym i wyciągamy wnioski, to porażki powinny wręcz cieszyć, bo to właśnie one pozwalają nam być coraz lepszy. Najlepiej analizować partię niedługo po zakończeniu (nie analizuję między rundami, bo zobaczenie przeoczonej wygranej negatywnie wpływa na nastawienie) ponieważ dobrze pamiętamy idee, jakie warianty liczyliśmy, jakie ruchy rozważaliśmy itp. Ja też mam problem z czytelnością zapisu w niedoczasie i łatwiej mi jest sobie przypomnieć ruchy w krótkim czasie od zakończenia pojedynku.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*