Zeszłotygodniowe artykuły przeprowadziły nas przez początki życia Mieczysława Najdorfa „Początek” oraz opisały losy Najdorfa i pozostałych członków polskiej drużyny narodowej, których wojna zastała w słonecznym Buenos Aires „Wojenne losy”.
Narrację swą chciałbym kontynuować właśnie od olimpiady, przedstawiając warte zobaczenia partie Najdorfa, które były jednymi z ostatnich, jakie zostały rozegrane pod polską banderą.
Eliminacje przebiegały dla nas pomyślnie, graliśmy dobre szachy, jedynie zremisowaliśmy z Czechosłowacją, reszta meczy została przez nas wygrana. Nie było to zaskoczenie, bowiem byliśmy jednymi z faworytów do końcowego zwycięstwa.
Jedna z rund finałowych trwa. Polska podejmuje Holandię, Najdorf grał z Cortleverem i po debiucie uzyskał obiecującą pozycję. W pewnym momencie na salę gry wkroczył Zdzisław Kurnikowski, ambasador RP w Argentynie i poinformował drużynę, że wojska niemieckie zaatakowały Warszawę. Najdorf wspominał, że nie był w stanie kontynuować gry: „podstawiłem pionka i przegrałem[1]”.
Olimpiada zakończyła się. Problemy z jakimi borykał się Najdorf, ale i inni szachiści w Argentynie (np. przez pierwsze miesiące emigracji Najdorf mieszkał w małym pokoju wraz z Franciszkiem Sulikiem i Paulem Keresem), opisał już Paweł Kozioł w wyżej linkowanym artykule. Mimo wojny, nie skończyło się życie, także to toczone na szachowej desce.
Halo, ja żyję.
W latach 1941-1945 wystąpił w kilkunastu turniejach w Buenos Aires i Mar de Plata, ośmiokrotnie był samodzielnym zwycięzcą, wyprzedzając znanych i uznanych Stahlberga, Eliskasesa, Frydmana czy Bolbochana.
Korespondencja nie dochodziła do ogarniętych wojną państw, więc by skontaktować się z rodziną i pokazać, że żyje, 9 października 1943 roku postanowił pobić rekord świata i zagrać na ślepo na 40 szachownicach! Lokalny dziennik „La Capital” wydrukował sprawozdanie z oszałamiającym wynikiem: 36 zwycięstw, 1 remis, 3 porażki. Na tym jednak się nie skończyło.
24 stycznia 1947, Sao Paulo, Prestas Maia Gallery. Podczas ponad 23 godzin gry „Maestro” zmierzył się na 45 szachownicach z 83 zawodnikami (w większości szachiści I i II kategorii) w otoczeniu kilku tysięcy widzów. Organizacją symultany oraz czuwaniem, by Najdorf nie korzystał z szachownicy czy pisemnych notatek, zajęli się arcymistrzowie Eliskases i Engels. Wynik, który poszedł w świat, brzmiał: Mieczysław Najdorf z Warszawy uzyskał rekordowy wynik 41 pkt. z 45 partii.
Ostatnia z tak wielkich symultan odbyła się w 1950 roku, jednak tym razem w klasyczne szachy. I w niej Najdorf pobił rekord świata: na 250 szachownicach uzyskał wynik 226 zwycięstw, 14 remisów i 10 porażek.
Nie żyje król, niech żyje król!
Śmierć Aleksandra Aljechina pozostawiła szachowy tron pustym, więc FIDE zaczęło przygotowywać podstawy do wyłonienia nowego mistrza świata. Pierwszy powojenny kongres FIDE w lipcu 1946 odbył się w Wintethur, Szwajcaria. Był on nieudany z powodu bardzo małej liczby obecnych federacji: z 44 państw członkowskich przybyło tylko kilka. Nie podjęto żadnych uchwał, przygotowano jedynie propozycje do zagłosowania w roku kolejnym. Nakreślono siedmioletni plan rozgrywek o mistrzostwo świata zaczynający się od czterorundowego mecz-turnieju w Hadze z udziałem Botwinnika, Keresa, Smysłowa, Reshevsky’ego, Fine’a oraz Euwego. Zwycięzca miał być ogłoszony mistrzem świata, dla którego kolejny pretendent wyłoniony byłby w toku eliminacji: turniej strefowy, turniej międzystrefowy, turniej kandydatów. Pomimo tego, że miały to być tylko propozycje, to z historii wiemy, że tak właśnie się to odbyło i utrzymało formę przez kilkadziesiąt lat!
Pierwszy powojenny turniej odbył się w Groningen, na który zjechała czołówka światowa: Euwe, skład ZSRR (Botwinnik, Flohr, Smysłow, Kotow, Bolesławski), Szabo, Stoltz, Lundin (obaj Szwecja), Najdorf i Tartakower, łącznie 20 zawodników. Wyraźny jest brak Keresa, Reshevsky’ego i Fine’a. Niektórzy uważają, zwłaszcza znając dalszy bieg wydarzeń, że specjalnie nie przyjechali, by w razie porażki, nie stracić miejsca w haskim mecz-turnieju. W Groningen wygrał Botwinnik przed Euwem i Smysłowem, Najdorf zaś podzielił z Szabo IV-V miejsce. Wartym odnotowania jest fakt, że Najdorf uzyskał wynik 4 pkt. z 5 partii granych przeciwko zawodnikom pierwszej szóstki, i to jeszcze grając w takim stylu:
Poniższą partię Najdorf wymienił wiele lat później jako jedną z najlepszych w swojej karierze, obok pojedynku z Capablanką w 1939 roku w Margate i z Robertem Fischerem w Santa Monica w 1966 roku.
Miesiąc po turnieju w Groningen odbył się zaplanowany Memoriał im. dr Treybala w Pradze. Spodziewano się olbrzymiego szachowego święta, na którym swe umiejętności mieli pokazać najlepsi z najlepszych. Jednak w dzień startu turnieju okazało się, że ani obaj Amerykanie, ani Euwe, ani zawodnicy Związku Radzieckiego, nie pojawią się na turnieju. Mocno uderzyło to w rangę zawodów, jednak tajemnicą poliszynela jest to, że w ten sposób „szóstka z Wintethur” broniła swoich pozycji najlepszych szachistów.
Od startu do mety w zawodach prowadził Najdorf i uzyskał 10,5/13. Wyprzedził tym samym drugich Stoltza i Trifunovića aż o 1,5 punktu! W tym momencie świat już wiedział, że Najdorf powinien być wymieniany między kandydatami do walki o szachowy tron. W tym celu powołano komisję, by dodać go jako siódmego uczestnika meczu, sprzeciw wyraziły jednak delegacje USA i ZSRR, przez co prezes FIDE, dr Rueb, wstrzymał prace komisji. Rozżalony Najdorf udzielił wywiadu, którego tytuł brzmiał: „Planuję zostać przyszłym mistrzem świata”. Wywiad niczego oczywiście nie zmienił, jedynie kilka osób dało łatkę Najdorfowi, że jest niedojrzały, zuchwały i pozbawiony samokrytycyzmu.
Droga na szczyt
Najdorf drogę ku mistrzostwu zaczął jak inni świetni szachiści tamtych czasów – od turnieju strefowego. W Salstjobaden w 1948 roku Najdorf dość szybko jednak stracił animusz, gdy zremisował elementarnie wygraną końcówkę partii z Kotowem (dwa piony na trzy na jednym skrzydle). Partie Najdorfa z tego turnieju, jak i całe zmagania przedstawiłem już tutaj: Turniej Kandydatów 1950
W wyniku zmian postanowień Kongresu FIDE, które opisywałem w tamtym artykule, został jednak dopuszczony do turnieju kandydatów w Budapeszcie w 1950. Zanim jednak do tego doszło, Najdorf rozegrał kilka znanych partii i turniejów, m.in. Wenecja 1948, Manhattan Chess Club 1948 i mecze z Fine’m i Reshevsky’m. Pojedynki te miały wyłonić nieoficjalnego mistrza obu Ameryk.
W Budapeszcie na Turnieju Pretendentów Najdorf zajął V miejsce i był to moment, w którym znajdował się najbliżej walki o tytuł. Udowodnił poniekąd, że danie mu szansy przez FIDE nie było błędem. Dokładne wyniki i opis tych zmagań możecie Państwo poznać w wyżej linkowanym artykule.
Najdorf tak mówił o zwycięzcy: „Gra Bronsteina jest odzwierciedleniem obecnej szkoły szachów sowieckich. Czysta technika i wybitna znajomość otwarć. Długie manewry swymi figurami w oczekiwaniu na błąd przeciwnika. Jest prawie nieomylny, wystarczy mu natomiast jeden błąd by zakończyć partię na swoją korzyść. Bronstein gra ostro, ale trzeba powiedzieć, że posiada wyczucie pozycji”.[2]
Kapitan Argentyny
IX Olimpiada w Dubrowniku przyniosła Argentynie (w składzie: Najdorf, Jul. Bolbochan, Guimard, Rossetto, rez. Pilnik) wicemistrzostwo świata. Najdorf ponadto wygrał na I szachownicy mając 11 punktów z 14. Dla uczciwości warto podać, że na Olimpiadę nie przyjechało ZSRR i inne państwa bloku komunistycznego. Spowodowała to, jak zwykle, polityka, a będąc bardziej precyzyjnym: konflikt między Stalinem a Tito. Ucierpiały na tym szachy, które są uboższe o co najmniej kilkanaście świetnych partii, jednak i tak znalazły się perełki warte obejrzenia:
W tym samym roku Najdorf wygrał dwa duże turnieje międzynarodowe, w kolejnym zdobył mistrzostwo Argentyny (13,5!/14) i podzielił II-III miejsce w Manhattan Chess Club.
1952 rok zaczął się dobrze – od dzielonego zwycięstwa z Reshevskym w Hawanie – przyniósł jednak rozczarowanie później. Reshevsky i Najdorf rozegrali mecz, którego stawką był honorowy prymat na zachodniej półkuli. Katastrofalny wynik pierwszej połowy meczu (wynosił 1-7) amerykański mistrz skomentował: „Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu Najdorf gra z Reshevskym we własnej osobie!”. Najdorf tłumaczył, że tak źle gra, bowiem zakochał się w pewnej damie i nie może się skoncentrować na partiach. Jednak pomimo tego zauroczenia, na Olimpiadzie w Helsinkach Najdorf uzyskał najlepszy wynik na I szachownicy (78,1%) i uzyskał z drużyną (Najdorf, Jul. Bolbochan, Eliskases, Pilnik, rez. Rossetto) srebrny medal, wyprzedzili ich tylko zawodnicy ZSRR.
Olimpiady i szachy drużynowe niemal zawsze przynosiły Najdorfowi medale drużynowe i dobre występy indywidualne. Wybiegając w przyszłość, były to: Amsterdam 1954, Moskwa 1956, Lipsk 1960, Warna 1962, Hawana 1966, Lugano 1968, Siegen 1970, Nicea 1974 i Hajfa 1976. Wszystkie, poza Niceą, zostały rozegrane na I szachownicy. Najdorf łącznie na wszystkich olimpiadach dostał aż 11 medali: 7 drużynowych i 4 indywidualne (w tym trzy złote!).
Drugie i ostatnie podejście
Kolejna próba przebicia się do meczu o mistrzostwo świata została podjęta na turnieju kandydatów w Zurychu w 1953 roku (28.08.1953-24.10.1953). Wśród 15 pretendentów aż 9 pochodziło ze Związku Radzieckiego, więc pozostali od początku znaleźli się w gorszej sytuacji, ponieważ koalicja graczy radzieckich mogła dowolnie ustalać wyniki partii między sobą. Dodatkowo gracze spoza ZSRR, poza Reshevskym i Najdorfem, mieli mniejszą siłę gry, co pokazała tabela końcowa turnieju – Sammy miał dzielone II-IV miejsce, Najdorf zaś VI-VII, pozostałych czterech zachodnich mistrzów zajęło… cztery ostatnie miejsca. Nie należy jednak ich krytykować, bowiem radzieccy zawodnicy byli zawodowymi graczami, mogli w spokoju trenować i za to dostawali od państwa pensję. Zachodni mistrzowie musieli w jakiś sposób utrzymać swoje rodziny, chodzili do pracy i mieli inne obowiązki. Reshevsky i Najdorf zaś byli majętni i być może to dawało im spokój ducha, który pozwalał skoncentrować się na grze. Miguel, mimo posiadania jednej z większych firm ubezpieczeniowych w Argentynie, pracował w niej po 10 godzin dziennie. Tym większy podziw powinni budzić zawodnicy, którzy przez wiele lat rzucali wyzwanie radzieckim mistrzom, a którzy są obecnie mniej obecni w szachowej pamięci: Unzicker, Olafsson, Gligorić, Barcza, Panno czy Pilnik.
Druga połowa lat 1950. nie była dobra dla Najdorfa, był bez formy, co samemu zauważył: „Jestem już stary, a zresztą, jeśli do turnieju pretendentów zamiast mnie awansował Pilnik, to należy zabronić mi grania w szachy.”[3]
Końcówka lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych nie były już tak obfite w nagrody dla Miguela Najdorfa, na przykład w superturnieju w Bled 1961 po połowie turnieju prowadził wraz z Talem i Fischerem, mimo to skończył na XIII miejscu z 15 zawodników. Kilkuletni kryzys przełamał w Memoriale Capablanki w Hawanie w 1962 roku, wygrywając 9 partii z rzędu wyprzedził m.in. Poługajewskiego, Spasskiego, Gligorića i Smysłowa. Ostatnim wielkim występem indywidualnym Maestro był turniej Piatigorsky Cup w 1963 roku, gdzie zajął III-IV miejsce wraz z Olafssonem – wygrali wspólnie Keres i Petrosjan. Na kolejnej edycji tego turnieju stoczył zaś jedną z większych szachowych bitew, pokonując Roberta Fischera.
W latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych występował już sporadycznie, będąc jednym z najstarszych czynnych arcymistrzów. Często zapraszany był jako gość honorowy bądź sędzia na różnych turniejach gwiazd. Na arenie turniejowej występował do 1996 roku, w wieku 86 lat potrafił jeszcze na turnieju w Mar del Plata uzyskać wynik 6,5 punktu z 9 partii, cieszył się niespotykaną żywotnością i trzeźwością umysłu. Zmarł, jak przepowiadał, na turnieju szachowym, a stało się to 5 lipca 1997 roku w Maladze.
[1] Andrzej Filipowicz, Dzieje Polskiego Związku Szachowego do 1956 roku, Warszawa 2007
[2] M. Najdorf, „Turniej w Saltsjobaden” Szachy 1948, nr 9
[3] T. Lissowski, A. Michalczyszyn, „Najdorf: Life and Games”, Londyn 2005
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis