Wicemistrz świata, drużynowy mistrz Europy i multimedalista Mistrzostw Polski Juniorów – lista sukcesów FM Jakuba Seemanna jest długa, choć ma dopiero 14 lat i dopiero stoi u wrót swojej szachowej kariery. We wrześniu zdobył srebrny medal Mistrzostw Świata Juniorów w rumuńskiej Mamai, a dziś opowiedział o swoim największym sukcesie, ocenił wpływ silników na szachy i zdradził, co myśli o oszustwach w szachach.
Na początku chciałbym złożyć Ci serdeczne gratulacje. Wicemistrzostwo świata, 9 punktów na 11, turniej zakończony bez porażki, ten performance robi wrażenie.
Bardzo dziękuję.
Dlatego chciałbym zapytać w jaki sposób przygotowywałeś się do Mistrzostw Świata Juniorów? Twoi oponenci, którzy byli wyżej na liście startowej, zawiedli, a Ty zagrałeś fenomenalne szachy i zdobyłeś medal. Jaki więc jest Twój sekret?
W zasadzie nie miałem wielkich przygotowań, szykowałem się jak do każdego innego turnieju. Starałem się grać najlepiej jak potrafię, nie patrzyłem na to czy przeciwnik ma niższy ranking czy ile turniejów w ciągu roku gra. Wielu zawodników, zwłaszcza z Azji, ma bardzo zaniżone rankingi. Po prostu nie wszystkie ich partie idą do bazy, także było mniej materiału na temat danego zawodnika, a jego ranking na pewno był zaniżony. Dlatego starałem się grać każdą partię od siebie, dając od siebie wszystko, co mam. Nie patrzyłem czy ma 300 czy 400 oczek mniej rankingowo i grałem tak, jak każdy inny turniej.
Na czym polegała różnica, że faworyzowani De Winter czy Costa, którzy mieli jeszcze większe rankingi od Ciebie, nie zdołali utrzymać swoich miejsc startowych? Czy to było lekceważenie tych niżej notowanych talentów czy to wynikało z przygotowania do turnieju?
Ciężko powiedzieć, nie jestem tymi zawodnikami. Myślę, że zadecydował jakiś aspekt psychologiczny, bo umiejętności na pewno mają. Na pewno też po pandemii wielu zawodników grało mniej turniejów, ranking mieli zaniżony, także może było to złe kojarzenie. Myślę, że gdyby zrobili jedną, dwie małe rzeczy lepiej, to mogli zdobyć medal.
Jaka była Twoja przełomowa chwila na MŚJ, że poczułeś, że jesteś na fali i pomyślałeś „okej, idę po medal”?
Był taki kluczowy moment, gdy grałem z rumuńskim CMem Cnejevem. Całą partię praktycznie próbowałem uzyskać przewagę, miałem nawet małego plusika, ale w pewnym momencie podstawiłem figurę za dwa piony. Obiektywnie pozycja była już bardzo ciężka do uratowania i musiałem prawie 2 godziny ratować partię i próbować zaprzeć pozycję. I zaparłem! To mi dodało pewności siebie, że nawet jak coś nie wyjdzie, to mogę jeszcze wywalczyć punkty. Po tej partii poczułem się dużo pewniej.
Trochę mnie to zaskoczyło, bo przed wywiadem obstawiałem, że takim momentem było zwycięstwo nad IM Vetokhinem, który wtedy był liderem, którego po prostu wyjąłeś.
To też była partia przełomowa, ponieważ to zwycięstwo dało mi dobrą sytuację w tabeli i dużą pewność siebie – zagrałem bardzo dobrą partię. Wiedziałem wtedy, że będę się liczył do walki o medale do ostatniej rundy. Wydaje mi się, że mimo wszystko to partia z Cnejevem była ważniejsza i dała mi więcej pewności siebie, bo w niej przeszedłem przez przegraną.
Mówisz że do MŚJ przygotowywałeś się tak, jak do każdego innego turnieju. Jaka była w tym rola Twojego trenera GMa Marcina Krzyżanowskiego? Jak duży wpływ ma trener na Twoje występy?
Bardzo duży! Pan Marcin był ze mną na miejscu i wydaje mi się, że bez niego nie zdobyłbym tego tytułu. Wiadomo, że trener jest bardzo ważny w tego typu zawodach, widzi najlepiej błędy, to co robię dobrze i źle przy szachownicy, pomaga w aspektach psychologicznych, w przygotowaniach do partii. Na przykład gdy ja już idę spać, on patrzy na partie przeciwnika, myśli, co można wybrać, żeby go zaskoczyć, analizuje jego styl gry i dopasowujemy wariant specjalnie pod rywala. Trener pomaga się rozluźnić po partii, a jeśli coś nie wyjdzie, to potrafi pocieszyć. My wieczorami się relaksowaliśmy, oglądając codziennie wieczorem sport, różne transmisje: tenis, piłka nożna, siatkówka, w zależności co akurat leciało. Więc trener na takich zawodach jest bardzo ważny.
Czy korzystasz z ogólnodostępnych kursów na chessable czy modern-chess, takich które wypuszczają Giri czy inni arcymistrzowie, czy jednak opierasz się jedynie na notatkach własnych i swoich trenerów?
Mam notatki moich trenerów i własne. Na przykład dzięki mojej własnej idei wygrałem ostatnią partię MŚJ przeciwko mongolskiemu zawodnikowi Anandowi, ale w większości przypadków są to notatki od trenera albo moje notatki uzgodnione z trenerem czy mogę tak zagrać.
Wiadomo, że teraz kursy z chessable są bardzo popularne, większość osób z nich korzysta i jest to już praktycznie nieodłączna część teorii debiutowej. Wszyscy kierują się wskazówkami Giriego, So czy innych topowych zawodników i oczywiście trzeba z tego korzystać, bo jest tam dużo informacji. Wiele osób korzysta z tych kursów, więc też muszę, by wiedzieć, co przeciwnicy mogą zagrać i w jaki sposób powinienem na to reagować. Więc korzystam z tego, ale niezbyt często. Uważam, że nieważne jakie masz notatki, nieważne co przygotujesz i nieważne co chcesz zagrać. Musisz rozumieć, co grasz. Jeśli nie rozumiesz sensu ruchu podanego w kursie, albo tego, co masz w notatkach, to choćbyś miał notatki od Carlsena, Caruany i najlepszych teoretyków na świecie, to to Ci nic nie da. Trzeba rozumieć na czym polega dany wariant i przede wszystkim rozumieć ideę. Wiadomo, że w ostrzejszych wariantach trzeba być obkutym, bo jeżeli zapomni się ruchu w mega ostrej pozycji, to można od razu przegrać. Wydaje mi się, że ważniejsze niż zapamiętywanie wariantów i kucie kursów z chessable jest rozumienie tego, co tam jest jest i sensu tych podawanych przez arcymistrzów ruchów. Jest to mega fajna opcja, bo w zasadzie nie trzeba nic robić, a ma się ot tak notatki od zawodników z najwyższego poziomu, wystarczy zapłacić. Ale główna przewaga polega na zrozumieniu tego, co tam jest, więc czasem lepiej mieć ideę ze swoich notatek, którą się rozumie i na tym budować swoją przewagę.
Skoro wszyscy korzystają z kursów chessable, to jaka jest sytuacja ze starą klasyką szachową? Czy samemu korzystałeś z książek pokroju „Moich wielkich poprzedników” Kasparowa czy „Mojego systemu” Nimzowitscha czy to jest taka prehistoria, że to nie ma już sensu w obecnych szachach?
Według mnie to ma bardzo duży sens i znaczenie. Bardzo lubię i przerabiam niektóre części drugi raz, obecnie „Moich wielkich poprzedników” i bardzo polecam tę książkę. Przerabiając partie starych mistrzów uczymy się na klasyce, patrzymy jak grali byli mistrzowie i uczymy się, przyswajamy nowe idee. Nie tylko debiutowe, bo teoria debiutowa poszybowała w górę i się diametralnie zmieniła, ale w grze środkowej czy w końcówce, myślę, że to byli wirtuozi i możemy się od nich bardzo wiele nauczyć.
Masz 14 lat, byłeś na MŚJ dwa tygodnie, Mistrzostwa Polski też po półtora tygodnia i tak cały czas. W jaki sposób jesteś w stanie łączyć karierę szachową i edukację?
W ósmej klasie było na pewno łatwiej, test po ósmej klasie zdałem bardzo dobrze i mi to po prostu wychodziło. Teraz jestem w 1 klasie liceum i jest to trochę trudniejsze, ale mam wsparcie od nauczycieli i kolegów, którzy bardzo mi pomagają, wspierają i kibicują, żeby te treningi szachowe łączyć z nauką.
Czy planujesz już przejście na zawodowstwo i związanie się z szachami, czy chcesz pójść na studia w wymarzonym dla siebie kierunku?
W zasadzie ciężko mi powiedzieć, mam 14 lat i ciężko mi podejmować takie decyzje. Teraz skupiam się bardziej na szachach i daję z siebie jak najwięcej i poświęcam jak najwięcej czasu, by być coraz lepszym. Wiadomo, że na naukę potrzeba poświęcić trochę czasu, żeby po prostu nie być głupim. Może być taka sytuacja, że za kilkanaście lat nie będę grał zawodowo w szachy i muszę mieć coś, co pozwoli mi się rozwijać w karierze zawodowej i zostać „kimś” w normalnym zawodzie, więc chcę mieć wykształcenie, by móc to zrobić. Na razie skupiam się na szachach, bo uważam, że mam predyspozycje do tego, żeby być dobrym zawodnikiem i topowym arcymistrzem, ale to wymaga bardzo dużo ciężkiej pracy.
W jaki sposób odkryłeś swoją miłość do szachów? Kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z szachami?
7-8 lat temu, nie pamiętam dokładnie. Moje kuzynki Pola i Lena miały treningi z panią Kariną Cyfką, a ja w wakacje bardzo często jeździłem do nich. Widziałem, że miały treningi i nauczyłem się u nich zasad szachowych. Z każdą kolejną zagraną z nimi grą, szachy coraz bardziej mi się podobały, samo granie zaczęło sprawiać mi przyjemność. Uznaliśmy z tatą, że będę miał pierwszy trening z panią Kariną na wypróbowanie. Po tych zajęciach powiedziałem tacie, że mi się bardzo spodobało i tak się zaczęło. Po roku treningów wygrałem MP do lat 8 w szachach szybkich z wynikiem 11/11.
Czy na swoich początkach gry miałeś jakiegoś idola, na którym chciałeś się wzorować, na przykład „chciałbym poświęcać jak Tal”?
W zasadzie to nigdy nie miałem takiego idola, że chciałbym grać tak jak jakiś jeden z mistrzów świata. Wiadomo, że każdy z nich miał cechę, która ich wyróżnia i z której zostali zapamiętani, na przykład Karpow i pozycyjna gra, Tal ze swoich poświęceń i tak dalej. Nigdy nie miałem takiego idola. Choć teraz bardzo lubię oglądać partie Magnusa, to w jaki sposób robi on coś z niczego, to jest dla mnie coś niesamowitego. Czytając „Moich wielkich poprzedników”, widzę, że każdy z mistrzów świata był po prostu geniuszem. Każdy grał takie partie, których każdy z nas może zazdrościć. Myślę, że to, w jaki sposób grali, nie jest czymś, co się ma na pstryknięcie palca, trzeba ciężkiej pracy, bo inaczej tego się po prostu nie osiągnie.
W przeciwieństwie do czasów dawnych mistrzów, o których mówisz z takim szacunkiem, obecnie mamy olbrzymi rozwój informatyki w szachach – silniki szachowe i wielkie bazy komputerowe są dla nas naturalne. Jaką masz opinię o silnikach szachowych? Czy gdy oglądasz partie na chess24, to czy masz włączoną ocenę silnika czy uważasz, że to Cię ogłupia?
Uważam, że silniki są przydatne, ale w dużej ilości przypadków mogą ogłupiać człowieka. Wiadomo, że każdy z nas po partii, choćby miał nie wiadomo jakie zdanie o silnikach, po prostu sobie sprawdzi, co tam komputer wskazywał. Ale trzeba to traktować z przymrużeniem oka, bo komputer nie myśli jak człowiek. Komputer to zaprogramowana maszyna, która liczy taktycznie, wszystko ma przeliczone od A do Z, do gołych króli. Żeby komputer pomagał, a nie ogłupiał, trzeba zrozumieć to, co on nam mówi. Po co nam wiedzieć, co było najlepsze i czy ocena była +2 czy -3, jeżeli nie wiemy dlaczego. Można po partii powiedzieć: „o, miałem wygraną, miałem +5, dwie drogi do wygranej, ale przeciwnikowi się fartnęło i przegrałem”. Mogą to być takie linie, w których człowiek nie jest w stanie znaleźć takiej linii, bo dopiero w siódmych ruchu wariantu jest ta puenta, której człowiek nie ma szans zauważyć. Trzeba to traktować z przymrużeniem oka. Jeśli jest pozycyjny aspekt, to człowiek myśli pozycyjnie „mam lepszą strukturę, mój skoczek jest aktywniejszy”, a komputer nie ma takiego czegoś. Silnik jest maszyną liczącą taktycznie, a człowiek to człowiek. Komputer pomoże nam tylko wtedy, gdy to zrozumiemy. Tak samo gdy analizujemy jakiś wariant, to wielu moich kolegów i ja jesteśmy zachwyceni, gdy komputer pokaże +0,3, że to świetna idea. A najczęściej to jakiś kosmiczny wariant i gdy gramy to w partii, to okazuje się, że ta pozycja jest dużo łatwiejsza dla przeciwnika niż dla nas, więc trzeba uważać z takimi przygotowaniami. Jakby nie patrzeć, teoria jest teraz zbudowana na silnikach, więc komputer może pomagać, ale może być taką zmyłką. Nie chcę zgrywać takiego, co w ogóle komputera nie używa. Silniki są nieuniknione i samemu lubię sprawdzić ich ocenę pozycji po partii. Ale tak jak powiedziałem, komputer może mówić jedno, a człowiek myśli kompletnie co innego. Komputer liczy na 30 ruchów do przodu, a człowiek myśli ludzkimi drogami. Więc zdarza się, że gdy z trenerem analizujemy partię i jednogłośnie zgadzamy się, że pozycja jest obiektywnie wygrana, mimo że komputer mówi, że jest równa. Komputer może widzieć jakąś drogę obrony, ale dla człowieka jest to nie do znalezienia. Bardzo często są sytuacje, że pozycja jest strategicznie wygrana, bardzo trudno stronie przeciwnej wykonać jakikolwiek ruch, a komputer widzi jakąś skomplikowaną taktyczną ścieżkę, która z tego wychodzi. Jednak grają ludzie, a nie komputery, więc to może być przewaga ludzi nad silnikami, że ludzie myślą praktycznie.
Jak już jesteśmy przy silnikach, to nie sposób nie zapytać o ostatnią szachową aferę między Carlsenem a Niemannem, dotyczącej jego rzekomego korzystania z silnika. Czy masz jakąś opinię na ten temat?
Nie wgłębiałem się w tę dramę, widziałem jakieś informacje, ale nie analizowałem jego partii, nie oglądałem jakichś godzinnych filmików o procentach zgodności z chessbase itd. Myślę, że jak oszukiwał dwa razy na chesscomie, to jest co najmniej podejrzany, bo ma tendencje do oszustwa, ale nie jestem w stanie powiedzieć czy oszukiwał, nie znam go prywatnie. Dużo poszlak wskazuje, że była możliwość oszustwa, ale nie mówię, że na pewno. Dużo osób z czołówki światowej go o to oskarża i myślę, że bez powodu by go o to nie oskarżyli. Wiadomo, że na razie dowodu na jego oszustwo nie ma.
A jak powinno się karać oszustów szachowych? Czy tak jak w podnoszeniu ciężarów na Igrzyskach Olimpijskich, że później po latach się odbiera tytuły i dyskwalifikuje na jakiś czas, czy kary powinny być surowsze?
Nie widzę różnicy między szachami a innymi sportami olimpijskimi. Zawodnicy na wyższym poziomie zarabiają na życie swoją grą. Na niższym poziomie to głównie zabawa, choć zdarza się, że w Openach są dobre nagrody pieniężne. Myślę, że taki oszust powinien być karany nawet na całe życie. Czym to się różni od innych sportów? Jeśli ktoś wygrywa oszukując, to wątpię, by dał radę wygrać uczciwie. Zabrał innym zawodnikom mnóstwo pieniędzy i zepsuł im turnieje, dla których porażka z oszustem mogła zrujnować dalsze rundy. Jeżeli Niemann jest oszustem, to nie wyobrażam sobie innej kary niż dożywotnia dyskwalifikacja i pozbawienie go jakiejkolwiek możliwości grania w szachy. Logika mi podpowiada, że nie ma innej opcji.
Wracając do bardziej radosnych tematów – chciałbym spytać czy masz czas na jakieś dodatkowe pasje? Musisz połączyć edukację i szachy, ale czy jakoś pomiędzy kolejnymi treningami masz jeszcze siłę i czas na sport, jakieś gry czy jakąkolwiek inną pasję?
W gry komputerowe nie gram, za to uwielbiam sport! Na turnieju jest tego czasu trochę więcej niż normalnie. Jak teraz jestem w domu, to wracam ze szkoły o 15, później trening szachowy i w zasadzie już jest wieczór. Także na turnieju jest więcej czasu i to ważne, by się rozluźnić poprzez oglądania tenisa, siatkówki czy grania w piłkę nożną czy ping-ponga z kolegami. To ważne, żeby nie myśleć jedynie o szachach. Poza turniejami, co tydzień z tatą idziemy na halę pograć w piłkę, a to nie tylko miłe oderwanie się od szachów, lecz także dbanie o kondycję fizyczną, która jest bardzo ważna w kontekście szachów. Jeżeli nie ma się kondycji, to trudno wygrać turniej, grając na bardzo wysokim poziomie do końca.
Czy poza tymi wyjściami na piłkę z tatą, uprawiasz jeszcze jakiś sport, by utrzymać formę?
Staram się regularnie biegać, czasem mi to wychodzi, czasem nie. Lubię biegać i wydaje mi się, że to świetny sposób na utrzymanie dobrej kondycji. Myślę, że jakbym nie grał w szachy, to grałbym w piłkę nożną. Uwielbiam każdy sport, ale tak jak większość chłopaków, jestem fanem piłki nożnej.
Jakie masz plany na kolejne starty?
W szachach klasycznych kolejny mój turniej to Mistrzostwa Europy Juniorów na początku listopada. Na przełomie listopada i grudnia zagram w bardzo silnym Openie w Hiszpanii w Elllobregat. Mam nadzieję, że w lutym uda mi się zagrać w turnieju w Cannes, bo bardzo lubimy tam jeździć. Założenie jest, żebym zagrał co najmniej jeden turniej klasyczny w miesiącu. Oczywiście nie jest to zasada, czasem jest zero, czasem dwa w miesiącu, ale celem jest zagranie 11-12 turniejów w roku.
Skąd zmiana grupy wiekowej na mistrzostwach Polski juniorów, że rywalizujesz już w grupie z osiemnastolatkami? Taka decyzja wymaga dużej pewności siebie, więc ciekawi mnie w jaki sposób została ona podjęta?
Trenerzy mi tak doradzali, bym to zrobił. Dzięki temu dużo więcej na takim turnieju się nauczę. Siedemnasto- i osiemnastoletni zawodnicy są bardziej doświadczeni i silniejsi niż ci do lat 14, więc dzięki temu mogę się więcej nauczyć. Zwłaszcza że nie odstawałem poziomem od starszych kolegów i grałem z nimi jak równy z równym. Jak zmieniałem grupę wiekową dwa lata temu, było 5-6 zawodników z wyższymi rankingami i o lepszym poziomie gry, ale teraz już drugi rok z nimi gram i nie czuję się gorszy od nich i jest bardzo wyrównana rywalizacja. Więc ta decyzja miała aspekt szkoleniowy.
To już ostatnie pytanie. Powoli zbliża się mecz o MŚ, z którego szokująco wycofał się Magnus Carlsen. W przyszłym roku Ian Nepomniachtchi i Ding Liren zmierzą się ze sobą o mistrzostwo świata. Któremu z nich będziesz kibicował i którego z nich byś uważał za lepszego mistrza świata?
To taki mecz o MŚ, w którym raczej większość będzie miała z tyłu głowy, że jest ktoś lepszy od nich. Wszyscy wiedzą, że Carlsen jest lepszy od Nepomniachtchiego i Dinga, nawet mimo faktu, że Chińczyk nie leży Carlsenowi. Nieważne kto zostanie mistrzem świata – każdy wie, że jest jeszcze Magnus, który jest o klasę wyżej od nich. Nie chcę umniejszać „Nepo” i Dingowi, bo to zawodnicy światowej klasy, geniusze, którzy poświęcili całe życie, aby tak daleko dojść. Uważam, że Ding miał ostatnio sporo pecha, nie grał w Grand Prix, rezygnował z kilku startów, choć teraz szczęście się do niego uśmiechnęło i zakwalifikował się z drugiego miejsca Turnieju Kandydatów. A „Nepo” już drugi raz z rzędu się kwalifikuje do meczu o MŚ i to nie jest przypadek. Myślę, że będzie bardzo zacięty mecz. Osobiście, stawiałbym na Dinga.
Czy jest ktoś, kogo chciałbyś pozdrowić?
Pozdrawiam całą moją rodzinę, bo bardzo mnie wspierają.
Dzięki wielkie za całość rozmowy.
Wywiad przeprowadził Jan Kozak.
Pomyslnosci chlopcze.
Gratulacje sukcesu i czekamy na kolejne, może już niedługo będziemy mieli trzeciego topowego arcymistrza +2700 Elo, a inni utalentowani pójdą w Twoje ślady. 🙂
Ciekawe jest skąd niepolsko zapisywane nazwisko?