Wirtuoz z Łowicza czy Czarodziej z Chrzanowa?
Tymi słowami Polski Związek Szachowy przywitał nas na dogrywkach finału Lotto 77. Indywidualnych Mistrzostw Polski. Mistrzostw wyjątkowych, ponieważ pierwszy raz mieliśmy do czynienia z systemem pucharowym. Wyjątkowych, ponieważ pierwszych oficjalnych rozgrywkach po kwarantannie. Wyjątkowych, ponieważ pierwszy raz w historii mieliśmy polskie armagedony. Jak do tego doszło?
Runda 1 – pierwsza krew
Opis zasad organizacyjnych i pełną listę zawodniczą przygotowaliśmy tutaj: IMP Zapowiedź
Bartel 1,5 – 2,5 Teclaf
Dawid pokonał Goliata – zdanie znane już z lekcji religii. Każdy z nas je zna, ale i tak rozum każe być za Goliatem. Mimo to Paweł Teclaf pokazał, że nie boi się bardziej utytułowanego Mateusza Bartla. Panowie doszli do dogrywek, w których widzieliśmy taką partię:
Chapeau bas!
Heberla 1,5 – 0,5 Nasuta
Bartłomiej Heberla rozpoczął mistrzostwa bardzo wygodnie – pokonał Grzegorza Nasutę w pierwszej partii grając białymi, po czym bronił remisu czarnymi. Jak widzimy, było to skuteczne i plan ten zrealizował jeszcze w ćwierćfinale.
Tomczak 2 – 0 Gumularz
Zaproponowana formuła przez PZSzach spowodowała, że zamiast spodziewanych 10, maksymalnie 12 zawodników, mieliśmy możliwość obserwować aż 16 graczy. Jednym z tych dodatkowych graczy był właśnie młody Szymon Gumularz, dla którego jest to okazja do nabrania potrzebnego do dalszego rozwoju doświadczenia. Trafił mu się zawodnik z górnej półki – zawodnik kadry narodowej Jacek Tomczak. Po rezultatywnej pierwszej partii, Szymon musiał grać na zwycięstwo w drugiej i sztuka ta mu się nie udała.
Soćko 0,5 – 1,5 Sadzikowski
Mówiło się, że to jedna z sensacji IMP 2020. Doświadczony trener i zawodnik uległ młodszemu koledze, który tak namieszał w całej tej imprezie, że… Pewnie już wiecie, co osiągnął Daniel Sadzikowski, ale do tego jeszcze przejdziemy.
Piorun 3 – 1 Pakleza
Jedyny mecz, w którym Panowie byli tak bezkompromisowi, że każda partia kończyła się zwycięstwem jednego z nich. Komentator PZSzach Zbigniew Pakleza stanął w tym meczu pod ścianą, tak samo jak Szymon Gumularz, jednak udało mu się wygrać i doprowadzić do dogrywek.
Krzyżanowski 0,5 – 1,5 Krasenkow
Pojedynek młodego i zdolnego zawodnika i trenera Krzyżanowskiego z nestorem polskich i światowych szachów Krasenkowem śledziłem ze sporą uwagą – byłem ciekaw czy wygra doświadczenie, czy może młodość. Jak widać, dokonał tego Michał Krasenkow i to w takim stylu:
Olszewski 0,5 – 1,5 Dziuba
Walka, która wywiązała się między akademickim drużynowym mistrzem świata Michałem Olszewskim a trenerem kadry narodowej kobiet Marcinem Dziubą, była dla mnie zaskakująca. Już w 2 posunięciu Olszewski zagrał 2. Se2! Dość nietypowe posunięcie (dopiero 8. najczęściej wybierane przez arcymistrzów), jednak grane również przez Carlsena – zagrał tak w 2016 roku w partii z Nakamurą. Nasi mistrzowie powtórzyli jednak wynik z tamtej partii i punkt padł łupem grającego czarnymi Dziuby.
Gajewski 2,5 – 1,5 Janik
Pojedynek ciekawy, bowiem wiele osób upatrywało w Igorze Janiku czarnego konia turnieju – rok temu brał udział w mistrzostwach i pokazał się z bardzo dobrej strony. Jednak dostał rywala wymagającego, startującego z 2. numerem startowym, Grzegorza Gajewskiego. Mecz ten może służyć za argument, że kolor biały w szachach jest tym, którym gra się o zwycięstwo – obie partie klasyczne i pierwszą dogrywkę wygrywał ten, kto miał białe. Dopiero remis w drugiej dogrywce szachów szybkich wyeliminował Igora z dalszych rozgrywek.
Ćwierćfinały – 50 na 50
Heberla 1,5 – 0,5 Teclaf
Teclaf, po wyeliminowaniu najlepszego w stawce, teoretycznie miał najłatwiejszą drogę przez kolejne rundy. Teoretycznie, albowiem żaden zawodnik nie miał niemal żadnego marginesu błędu, a dzień był męczący. Jak napisał po mistrzostwach Grzegorz Gajewski na swoim profilu:
Pobudka o 8 rano, śniadanie, godzina powtórek, ubranie się zgodnie z regulaminem dress code, wyjazd na salę, 5 godzin gry, obiad w pośpiechu, powrót, przebranie w normalny strój, przygotowanie na dogrywki, drzemka, pobudka, ubranie się zgodnie z regulaminem dress code, wyjazd na salę, 3 godziny dogrywki, powrót, przebranie w normalny strój, kolacja (o 22.00) i…przygotowanie, bo przecież na drugi dzień gramy o 11.
Od ćwierćfinałowych rezultatów trzeba już brać poprawkę na dodatkowy czynnik, mianowicie przygotowanie fizyczne graczy. Czy taki napięty dzień umniejsza znaczenie zwycięstw na szachownicy? Uważam, że nie, dlatego że każdy miał takie same warunki. A Wy co sądzicie?
Tomczak 1 – 3 Sadzikowski
Daniel Sadzikowski drugi raz z rzędu pokonał wyżej notowanego rywala, tym razem po dogrywkach. To zwiastun dobrej formy Daniela, którą prezentował przez całe zawody. Mimo wszystko wynik dość zaskakujący.
Piorun 3 – 1 Krasenkow
Osobiście kibicowałem panu Krasenkowowi (co widać poniżej), ale przegrana z mistrzem Polski nie jest powodem do smutku, zwłaszcza w szachy szybkie, które Kacprowi Piorunowi szły przez cały turniej bardzo dobrze.
Gajewski 3 – 1 Dziuba
Bycie sekundantem mistrza świata jest zaszczytem, który osiąga się ciężką pracą i umiejętnościami. Faworytem był więc Grzegorz Gajewski, który pokonał Marcina Dziubę w serii dogrywek.
Wszystkie trzy ostatnie ćwierćfinały wyglądały według schematu: 2 remisy w „klasykach” i 2 zwycięstwa w szachach szybkich. Można porównać już wyniki ankiety przeprowadzonej na grupie naszych sympatyków z wynikami, które padły w rzeczywistości:
Półfinały – pół kroku do raju
W finałowej czwórce znaleźli się zawodnicy z numerami startowymi: drugim, trzecim, ósmym i trzynastym. Można więc mówić o pewnych większych i mniejszych sensacjach, jednak każdy, kto się tu znalazł, zasłużył na to.
Sadzikowski 3 – 1 Heberla
Obaj Panowie dotąd grali mało – szybko wygrywali swoje mecze, albo w klasykach, albo w pierwszej serii dogrywek. Zapewniło im to więcej czasu na przygotowanie się na siebie i zadanie wykonali: w partiach klasycznych zremisowali, dopiero w szachach szybkich Sadzikowski dwukrotnie przechytrzył rywala i wygrał, a awansując do finału zapewnił sobie udział w kadrze narodowej.
Gajewski 3 – 4 Piorun
Pierwszy w historii polskich szachów armagedon stał się faktem, chociaż nie musiał. W ostatniej partii pierwszej serii dogrywek Kacper Piorun przeoczył mata w 1 posunięciu, co doprowadziło do kolejnych, zaciętych dogrywek i w końcu do armagedonu. Wyżej rozstawiony Gajewski miał prawo do wyboru koloru i wziął białe – musiał więc wygrać, mając za to minutę więcej na zegarze. Kacper popisał się taktycznym uderzeniem i wygrał partię, a wraz z nią cały półfinał.
Finały – wielkie zwieńczenie
Mecz o 3 miejsce: Gajewski 1,5 – 0,5 Heberla
Mecz o 3 miejsce nazywa się często „małym finałem”, jednak zazwyczaj toczy się w cieniu finałowej rozgrywki. Po wielkich emocjach, których byliśmy świadkami w finale, można zapomnieć o pozostałych partiach, ale raczej niesłusznie. Partia, której wynik zaważył, toczyła się w niezwykle popularnej na IMP obronie Ragozina, na którą Panowie mieli taki pomysł:
Piorun 4 – 3 Sadzikowski
Przed tym meczem Sadzikowski rozegrał 10 partii, a Piorun piętnaście, wliczając w to armagedon. Ciekawe czy sądził, że i tu do niego dojdzie?
Partie klasyczne zakończyły się dwukrotnie podziałem punktu, przeszliśmy więc do szachów szybkich, w których również zawodnicy nie potrafili przechwycić wystarczającej inicjatywy, by wygrać. Dogrywka w szachy błyskawiczne przyniosła pierwsze rezultatywne wyniki: Piorun wygrał białymi w systemie londyńskim, zaś Sadzikowski wyrównał w partii centralnej. Partia ta została uznana za najpiękniejszą partię mistrzostw.
Doszliśmy do drugiego armagedonu mistrzostw: tym razem prawo wyboru zostało dane Kacprowi Piorunowi, który wziął białe. Wierząc, że przyniesie mu to zwycięstwo, raz jeszcze zagrał system londyński. Nie mylił się i mógł cieszyć się z końcowego zwycięstwa.
Podsumowanie
Na podium IMP 2020 stanęli więc:
- Kacper Piorun (KSz Stilon Gorzów Wielkopolski)
- Daniel Sadzikowski (UKS przy SP8 Chrzanów)
- Grzegorz Gajewski (KSz Hetman Katowice)
77 Indywidualne Mistrzostwa Polski zorganizowane przez PZSzach zakończyły się. Na pewno dobrą wiadomością jest to, że mimo dalej panującego czasu ograniczeń związanych z zagrożeniem epidemicznym, to udało się zrealizować ten turniej i nikt nie zachorował. Kolejnym wartym uwagi jest fakt zagrania systemem pucharowym, który przyniósł wiele emocji i niespodzianek. Oficjalna transmisja PZSzach prowadzona przez Piotra Brodowskiego i Zbigniewa Paklezę gromadziła zainteresowanych szachistów nie tylko na emocje związane z IMP, ale również na dodatkowe ciekawe elementy, chociażby wywiad z panem Andrzejem Filipowiczem, legendą polskich szachów. Transmisja i komentarz obu panów Paklezy i Brodowskiego był bardzo wesoły, wywoływali uśmiech na twarzach widzów tak samo, jak robią to polscy kabareciarze. Po zakończeniu mistrzostw Maciej Cybulski, dyrektor Indywidualnych Mistrzostw Polski, powiedział:
Z dumą mogę powiedzieć, że podczas tych mistrzostw pokazaliśmy, jak wiele emocji mogą dostarczyć partie szachowe. Przez ten tydzień kibice dostali wszystko to, co ukazuje szachy nie tylko jako dyscyplinę sportu, ale również kultury i sztuki. Finałowy dzień zmagań ukazuje piękno, waleczność i niesamowitą dynamikę szachów.
Format rozgrywek był szeroko komentowany zarówno przez zawodników, jak i kibiców. Grzegorz Gajewski wskazał na bardzo mało czasu pomiędzy partiami, Michał Krasenkow zauważył, że turniej był miksem wielu rodzajów szachów (klasycznych, szybkich i błyskawicznych), a te Mistrzostwa Polski są w szachy klasyczne.
A Wy jaką macie opinię na temat zakończonych IMP? Czy śledziliście je z większą czy mniejszą uwagą niż na przykład ubiegłoroczne zmagania? W zeszłym roku obejmowaliśmy jako zespół Infoszach patronat medialny nad IMP 2019, jeśli chcecie przypomnieć sobie zeszły rok:
Wszystkie partie można obejrzeć na chess24.com
Zdjęcia i inne materiały można przeczytać na strona IMP 2020
Niestety były to najsłabiej obsadzone Mistrzostwa Polski od wielu, wielu lat. Formuła pucharowa z dogrywką tego samego dnia nie przystoi tym konkretnym zawodom. Fatalnie zorganizowana transmisja od strony technicznej. Żle ustawione kamery, słabo było to oglądać. Pakleza i Brodowski jako prezentujący ujdą, ale Heberla był o klasę lepszy – szczególnie merytorycznie. Niestety bardzo słaba oglądalność. Gajewski ma rację – zafundowano zawodnikom maraton, jakiego nie ma nawet na turniejach amatorskich. Nawet pandemia tego nie tłumaczy.
Zawodnicy nie grali w maseczkach, ani nie było widać żadnych zabezpieczeń. Sporo w tym widac nonszalancji organizatora.
Kacprowi Piorunowi nic to nie ujmuje, bo jest świetnym zawodnikiem i sam sobie w tym turnieju wygrał tytuł idąc trudniejszą drabinką. Daniel Sadzikowski też zasłużył na drugie miejsce. Szkoda, że młodzi stracili szansę na normy arcymistrzowskie. O tym PZSzach nie pomyślał. I dziwne jest, że kobiety grają kołówkę, a mężczyźni nie. To jest jakaś niespójność i niesprawiedliwość. Mam nadzieję, że za rok powróci system kołowy i zagrają najlepsi.
Paweł, czepiasz się. Pzszach robi, jak potrafi. Mają kłopoty finansowe z powodu koronawirusa i oszczędzają. Dlatego nie wydawali pieniędzy na oprawę. Dobrze, że jako takie nagrody dali. Bo mogli przecież dać tylko medale. A kto nie grał, ten stracił. Jak Wojtaszek wolał Szwajcarię, to jego sprawa. Niech mu obetną pieniądze, jakie ma w kadrze. Braku Dudy nie rozumiem. Raczej by wygrał w cuglach i zarobił. Nikt w tej stawce mu nie sięga do pięt. Za rok powinni zaproponować komentarz Pani Filipowiczowi. Rzeczywiście super go się słuchało. Pakleza i Brodowski po prostu nie maja tyle wiedzy, co on. Nigdy nie widzieli chyba poważnego turnieju na własne oczy i nie rozmawiali z najlepszymi na swiecie. I zgadzam się, że system pucharowy to nieporozumienie i nie da się tego przykryć pięknymi słowami. Jakość partii niska, ale obiektywnie Piorun zasłużył na wygraną. Sadzikowski też się pokazał z dobrej strony. Bartek zawiódł.Teclaf musi zmienić trenera na takiego, który szybko zrobi z niego arcymistrza i załatwi udział w dobrych turniejach. Ma potencjał.
To że nie grali Duda, Wojtaszek, Dragun, czy Mitoń nie oznacza, że tytuł ma mniejsze znaczenie. PZSzach powinien zastanowić się nad formułą, która zachęci ich do gry w MP. Prezes Jedynak powinien coś zrobić, aby nasze asy grywamy w Polsce. Nawet w internecie im nic nie zorganizowano. System pucharowy to nieudany eksperyment i mam nadzieję, że się nie powtórzy. Kolówka to najlepsze rozwiązanie i szansa na choć namiastkę poważnego turnieju, jakiego w Polsce nie ma. Co do transmisji to oni chyba roboli ja sami dla siebie. Dużo gadania, a mało konkretów. Pan Filipowicz ich zakasował, a mogli zaprosić więcej gości. Np. Dudę, który przecież nie grał nigdzie. I to picowanie, ze wszystko jest super i najlepsze. To nie były udane zawody niestety. Otwarcie i zakończenie fatalne. Nie było Gali Hermanow, mogli przecież zrobić wirtualne otwarcie i zakończenie i zaprosić gości.
> Uważam, że nie, dlatego że każdy miał takie same warunki. A Wy co sądzicie?
A ja uważam, jak Botwinnik: wynik turnieju, w którym zawodnicy grają na stojąco nie musi być taki sam, jak gdy wszyscy siedzą.
Jeśli już koniecznie system pucharowy, to dogrywki powinny być bezwględnie rozgrywane w osobnym dniu.
A jaki jest efekt pucharów? Od ćwierćfinału tylko 2 z 16 partii klasycznych zakończyły się rezultatywne. To były MP w szachach klasycznych, czy raczej rapidzie/ blitzu/ armagedonie?
MP rozstrzygane systemem pucharowym to porażka. Puchar zawsze obniża prestiż, rangę, jak chcą puchar bo emocjonujący to niech rozgrywają go osobno. Nie rozumiem tego nieustającego mieszania i zmieniania formuły rozgrywek. Chyba po to żeby zabić tradycję i zerwać ciągłość, żeby można kwestionować wartość tytułu.