Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że działająca w Warszawie Fundacja Inicjatyw Niebanalnych to jedna z najciekawszych szachowych inicjatyw ostatnich lat w Polsce. Co stoi za jej powstaniem i na czym konkretnie polega jej działalność? O tym dowiecie się z dzisiejszej rozmowy z jej inicjatorami – Dominikiem Szarwackim i Krzysztofem Sawickim.
Okiem uczestników
Ciepłe majowe popołudnie, sobota. Na kultowych warszawskich „schodkach” jak co tydzień spotyka się grupa kilkudziesięciu szachistów. Rozłożone stoły, tykające gdzieniegdzie zegary, ciekawscy przechodnie i trwające od godziny 15.00 do 20.00 zacięte rozgrywki szachowe – tak najkrócej można opisać sztandarowy projekt Fundacji Inicjatyw Niebanalnych – „Szachy nad Wisłą”.
Rozmawiam z kilkoma uczestnikami wydarzenia – zarówno stałymi bywalcami, jak i osobami, które są na nim po raz pierwszy. Jak mówi pierwsza z nich, Karolina Zaklika:
uczestniczę w projektach FIN-u od 2,5 roku. Wtedy też poznałam Dominika (prezesa fundacji – przyp. red.), który zaczął udzielać mi korepetycji szachowych. Zajęcia szybko przypadły mi do gustu, a Dominik przekonał mnie pewnego dnia do wybrania się na Pole Mokotowskie, gdzie odbywały się wówczas spotkania szachowe w nieco większym gronie. Przyszłam i… zostałam na dłużej 😊 Uwielbiam tu przychodzić! Można poznać świetnych ludzi i fajnie spędzić czas. Cieszę się, że udało mi się namówić na przyjście tutaj kilku swoich znajomych, którzy także połknęli z czasem szachowego bakcyla i zaczęli grać razem ze mną.
Kolejna z uczestniczek – Katia Molak – powiedziała z kolei, że:
o inicjatywie Fundacji Inicjatyw Niebanalnych dowiedziałam się przez stronę waw4free.pl. Jestem tutaj 3. raz. To dla mnie okazja nie tylko, aby pograć w szachy, ale także podszlifować swoje umiejętności. Na miejscu czekają na nas bowiem trenerzy, którzy w każdej chwili mogą podpowiedzieć nam, co możemy poprawić w swoim repertuarze.
Ostatnim z moich rozmówców był Kuba Grzelak. To jego pierwszy zderzenie z szachami na schodkach.
Przyznam, że pojawiłem się dziś tutaj nieco przypadkowo. Początkowo miałem zamiar zagrać z kolegami w domu w jakąś grę na komputerze, ale akurat nikt nie miał czasu. Uznałem, że to dobry moment, aby pograć w szachy na żywo – zwłaszcza że kilka miesięcy temu wróciłem do szachów i można powiedzieć, że zakochałem się w nich na nowo.
Tyle opinii uczestników. Czas porozmawiać o założeniach Fundacji z Krzyśkiem i Dominikiem.
Aleksandra Borodziuk: Fundacja Inicjatyw Niebanalnych to nie tylko szachy, ale też szereg innych projektów, np. kabaddi (popularna indyjska gra zespołowa), spektakle teatralne czy jazda na rolkach. Skąd się wziął pomysł na założenie fundacji i kiedy w Was zakiełkował?
Dominik Szarwacki: Sam pomysł zrodził się dobre 10 lat temu. Zamierzałem wtedy stworzyć Stowarzyszenie Inicjatyw Niebanalnych. Haczyk tkwił w zapisach prawa – aby założyć stowarzyszenie, trzeba było zebrać wówczas m.in. 15 osób. Początkowo chciałem skupić się na działalności filmowej, ponieważ z wykształcenia jestem aktorem. Projekt jednak nie wypalił, w myśl starej zasady – im więcej osób, tym trudniej dojść do porozumienia. 3 lata temu postanowiłem go odkurzyć, czując w sobie nowe pokłady energii. To właśnie wtedy razem z kolegą Kubą Szymczyną założyłem Fundację Inicjatyw Niebanalnych. W tym wypadku w świetle prawa do jej założenia wystarczyła bowiem tylko 1 osoba.
Krzysztof Sawicki: Dołączyłem do FIN-u 2 lata temu. Do tego momentu sam organizowałem różnego rodzaju otwarte spotkania szachowe na świeżym powietrzu. Kiedy okazało się, że Dominik robi dokładnie to samo, postanowiliśmy połączyć szyki i zacząć działać pod jednym szyldem.
A: Opowiedzcie więcej o sobie. Jak to się stało, że aktor zainteresował się szachami? Jak też wyglądały, Krzysiek, Twoje początki z królewską grą?
D: W szachy nauczył grać mnie dziadek, gdy miałem około 5-6 lat. Szachy od zawsze kojarzą mi się więc z wieczorami w jego towarzystwie przy gorącym kubku herbaty. Ten rodzaj emocji, wyciszenia i koncentracji chcę przekazywać innym, dlatego uznaję, że szachy powinny być dla wszystkich. Chcę ściągnąć z szachów łatkę sportu elitarnego i przeznaczonego wyłącznie dla ludzi nieprzeciętnie inteligentnych. Ważniejsza jest dla mnie społeczność fajnych ludzi, którzy chcą wartościowo spędzić czas.
Kiedy jako 11-latek zobaczyłem ogłoszenie o turnieju szachowym w pobliskiej miejscowości, nie wahałem się ani chwili i się zapisałem. Początkowo nieco wystraszyłem się dużą liczbą uczestników, ale za namową taty zacisnąłem zęby i grałem do końca. Pierwszy turniej poszedł mi średnio, w drugim byłem 6., a trzeci udało mi się nawet wygrać <śmiech>. Obecnie mam I+.
K: Ja w szachy zacząłem grać chyba w zerówce. Początkowo uczęszczałem do pruszkowskiego kółka szachowego. Podobnie jak w przypadku Dominika w szachy uczył grać mnie bardzo leciwy pan. Moja przygoda z szachami nie trwała wtedy zbyt długo. Powód był prosty: szachy kolidowały mi z moją największą wówczas pasją, czyli piłką nożną. Do szachów wróciłem 3 lata temu niedługo przed wybuchem pandemii. Granie on-line w żaden sposób jednak mnie nie kręciło. Poszedłem pograć wtedy do domu kultury na Pradze. Z czasem zacząłem też organizować własne spotkania szachowe. W tym momencie mam II kategorię szachową i jestem dumnym sędzią III klasy.
A: Waszym najbardziej znanym projektem są „Szachy nad Wisłą”. Skąd pomysł, aby odbywały się one akurat na schodkach?
D: Kiedy 2,5 roku temu Fundacja rozpoczęła swoją działalność, zależało mi na tym, aby spotkania odbywały się w widocznym miejscu. Mam takie ciche marzenie, aby reaktywować coś na kształt szachów w XX-leciu międzywojennym, gdzie grających w szachy ludzi widziało się praktycznie na każdym kroku. Dzięki współpracy z Dzielnicą Wisła i Zarządem Zieleni udało nam się znaleźć świetne miejsce, właśnie na schodkach. Uwielbiam obserwować, jak z tygodnia na tydzień pojawia się tu coraz więcej osób. Część przysiada się do nas na 5 minut, część zostaje na kilka godzin, część też regularnie do nas wraca.
K: W moim przekonaniu schodki nad Wisłą są dobrą lokalizacją także z przyczyn praktycznych. Tuż obok nich mamy swoją skrytkę, gdzie możemy przechowywać wszystkie szachownice, stoły czy krzesła. Cieszę się, że dzięki naszym partnerom mamy swoje stałe miejsce i nie musimy co tydzień wozić ze sobą sprzętu.
A: Jak wygląda frekwencja na waszych spotkaniach?
K: Mamy stałych bywalców. Nasz „żelazny elektorat”, jak chciałoby się żartobliwie powiedzieć, jest z nami niemalże od samego początku. Wielu z nich przychodzi nie tylko pograć w szachy, ale i nas wesprzeć, np. przynosząc sprzęt do gry czy środki czystości. W tym momencie w każdym tygodniu przewija się przez nasze spotkania około 100 osób.
D: A nawet więcej! Nasz stały skład liczy sobie około 40 osób – z większością z nich jesteśmy już po imieniu. Stworzyliśmy aktywną społeczność kibicujących nam ludzi, przez długi czas wspierających nas także finansowo. To bardzo motywuje do działania. Jakiś czas temu udało nam się otrzymać dotację od urzędu dzielnicy Śródmieście. Pozwoli nam to zrealizować kilka naszych działań.
A: Opowiedzcie o nich.
D: Jak powiedziane było wcześniej, szachy to tylko część z naszych inicjatyw. Uzyskane od miasta środki pozwalają nam na rozwijanie innych projektów np. stretchingu nad Wisłą dla seniorów czy spotkań rolkarskich. 5 sierpnia organizujemy także turniej dla dzieci i młodzieży. W przerwach od gry na najmłodszych czeka masa atrakcji: pokazy i treningi kuglarskie, zajęcia z żonglerki i jazdy na monocyklu, spotkanie z iluzjonistą czy symultana z mistrzem międzynarodowym, Piotrem Brodowskim.
Na swoim koncie mamy już między innymi turniej o puchar burmistrza Śródmieścia, Aleksandra Ferensa, w Centrum Konferencyjnym w Centrum Nauki Kopernik. Pierwsze 100 miejsc rozeszło się w ciągu paru godzin (zamierzamy powtórzyć ten sukces również w tym roku – jak dopowiedział zaraz potem Krzysiek). Organizowaliśmy szereg spotkań w różnych miejscach, np. na Polu Mokotowskim, pawilonie edukacyjnym Kamień, w Praskim Centrum Koneser…
K: Można by jeszcze wymieniać. Naszym celem jest to, aby wszystkie spotkania były darmowe, a próg wejścia niski. Uczestnicy mają szansę zdobyć na nich kategorie szachowe, otrzymać ciekawe nagrody czy poznać innych szachistów. W planie mamy również turnieje cykliczne. Okazji do sprawdzenia się w grze na żywo jest więc naprawdę wiele.
A: Czy Waszym zdaniem szachy to tylko chwilowy trend czy coś, co ma potencjał cieszyć się równie dużą popularnością, co teraz, przez wiele najbliższych lat?
D: Szachy istniały w świadomości ludzi od zawsze. Teraz jednak rzeczywiście znów mamy do czynienia z wielkim boomem. Najpierw wybuch pandemii, potem szalona popularność „Gambitu Królowej”, wreszcie sukcesy polskich szachistów. Chess.com chyba nigdy nie notował równie dużej liczby odwiedzających, co wtedy. Od tego momentu minęło już sporo czasu, a szachy nadal są gorącym tematem.
K: Spora w tym zasługa także streamów szachowych, które w lekki sposób zapoznają widzów z podstawami gry. W moim odczuciu szachy będą na fali jeszcze bardzo długo – zwłaszcza że na międzynarodowych turniejach coraz częściej karty zaczynają rozdawać właśnie Polacy. To naturalnie rodzi zainteresowanie tym sportem również w przestrzeni publicznej.
A: Jakie korzyści wiążą się Waszym zdaniem z gry w szachy?
D: Żadne <śmiech>. A tak serio… Szachy są moim zdaniem naprawdę fajną formą spędzania wolnego czasu. To także doskonały sposób na budowanie więzi społecznych. Dla mnie to największa wartość – ważniejsza nawet od niewątpliwych korzyści intelektualnych.
K: Myślę bardzo podobnie. Moim motorem napędowym, aby to robić nadal, są reakcje uczestników naszego projektu. Gdy widzę, że inni uczą się nowych rzeczy, nawiązują między sobą przyjaźnie, słowem – dobrze się bawią! – mam ochotę wracać tu w kolejnym tygodniu i na nowo rozstawiać wszystkie stoliki. Przyjdźcie i poczujcie to na własnej skórze.
A: Gdzie można dowiedzieć się więcej o Waszych inicjatywach?
D: Zapraszamy na naszego Facebooka oraz Instagrama. Na bieżąco informujemy tam naszych sympatyków o wszelkich inicjatywach. Wpadnijcie też na naszą stronę internetową: https://www.inicjatywyniebanalne.pl/, gdzie dowiecie się o nas więcej.
A: Dziękuję za rozmowę!
K: Dzięki i do zobaczenia następnym razem!
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis